9 komentarzy do “Ten komputer mógł pracować kilkaset lat”

  1. To był bardzo interesujący komputer. Polska kupiła licencję od ICL, który dostał wojskowy kontrakt od rządu GB i chciał się pozbyć cywilnego komputera. Dostaliśmy pełną licencję na software i hardware. Hardware był o niebo lepszy od Jednolitego Systemu. Programowalem w Fortranie i Algolu w latach 1972-74 w IMM w Warszawie. Moja pierwsza praca.
    To były czasy….
    Jurek

  2. Pozdrawiam serdecznie i dziekuje Tomkowi za przeslanie tego artykulu.
    Nie znam autora, ale mysle, ze cos wiedzial na temat tego,
    co bylo tak wiele lat temu, moze rozmawial z jakims „starym” informatykiem?
    Ja z wdziecznoscia wspominam 2 kursy w ELWRO we Wroclawiu.
    Wiem Wroclaw to nie bylo to samo co Warszawa, a jak kazdy wie w tamtych czasach,
    a moze i dzisiaj ktos moze zwracac uwage na to kto gdzie studiowal.
    Aby dac pewnego rodzaju inne spojrzenie – tak z okolic New Jersey/ Nowy Jork.
    Nie, aby sie jakos chwalic, ale aby dac pewne spojrzenie na przeszlosc i przyszlosc..Moj syn Krzysiek skonczyl studia inzynierskie na Rutgers,
    pozniej zrobil specjalizacje (magistra) w „traffic control” – cos jak w Polsce „kierowanie ruchem/logistyka”. Taki sobie „zwykly” NJ Rutgers, ale patrzac na jego podreczniki i starajac mu sie wytlumaczyc wiele spraw z matematyki czy fizykizajelo mi na prawde to wiele dni/miesiecy i lat, i prosze mi uwierzyc,
    skonczylem 5 lat matematyki teoretycznej na UJ, ale pewne nowe teorie na
    temat „traffic” z punktu widzenia matematycznego zajely mi troche czasu.
    Nauczylem sie pokory, nic nie stoi w miejscu.
    Rutgers tez moze miec wspanialych profesorow.
    Kilka tygodni temu syn (pracuje w Port Authority of NYNJ) zadzwonil do mnie i powiedzial „mamy nowego konsultanta, dobrze mi sie z nim rozmawia, skonczyl MiT”. Jednym slowem nigdy nie wiadomo jak to sie w zyciu powiedzie,
    jednakze jesli spokasz kogos czy to z Wroclawia, czy Warszawy, czy MiT,
    czlowieka, ktory nauczyl sie wiele dzieki wspanialych polskich profesorow,
    ktorzy nie majac „nic” tworzyli cos niesamowitego, to ci sie udalo w zyciu.
    Tu chcialem podziekowac raz jeszcze na tym forum za to ze mialem
    okazje spotkac w swoim zyciu kogos niesamowitego,
    Adama Dutkowskiego, to byl ktos kto nie tylko mial niespotykana wiedze,
    ale tez wizje, ktore byly tak niesamowite, ze trudno znalezc kogos cos nawet
    podobnego dzisiaj. Merrill Lynch (obecnie czesc of Bank of America) zawdziedza
    jemu to, ze ciagle isntieje. (To dla tych co wiedza co to jest 401K and ML).
    Ja sie po prostu ciesze, ze polska mysl, informatyka byla na prawde na duzym poziomie tak wiele, wiele lat temu i niewazne czy pochodzila z Wroclawia, Warszawy czy wielu innych miast.
    Przepraszam , moze sie robie juz nieco starszy, ale to co „dzisiaj” jest robione wokol mnie to jest cos co generalnie nazywa sie po naszemu filozofia typu „zapchaj dziure”. Dzisiaj mamy „outsource” i sytuacje w ktorej 95% departamentu to Hindusi i to sa glownie „managers”.
    Pozostaje tylko pytanie – ile jeszcze lat im potrzeba, aby pozbyc sie kazdego „bialego” czlowieka, ktory jeszcze „dotyka klawiatury”?
    Jak wspomnialem „robie sie starszy” a wiec prosze wybaczyc,
    jesli kogos w taki czy inny sposob urazilem.

    Pozdrawiam serdecznie zyczac duzo, duzo zdrowia,

    Roman

    1. Z pewnym opóźnieniem czytałem wiadomości, wywołane przez to co napisał Roman Ł. (m.in, o śp. Adamie) i przyznaję, że zastanawiałem się, czy zabierać głos.
      Bo przeczytałem tam słowa skierowane przeciwko nie-białym programistom. Tylko jedna osoba, delikatnie broniła znajomego Hindusa.
      Chcę napisać kilka zdań, zarówno z osobistych przeżyć, jak i bardziej ogólnych.
      Zacznę od tych ogólnych.
      To że urodziliśmy się w takim, a nie innym miejscu świata, w takiej właśnie, białej rasie i w takim czasie, jest zupełnym przypadkiem. Niech każdy pomyśli sobie, co by było, gdyby stał się nagle (z urodzenia, a nie wyboru) Hindusem, czy pochodziłby z Azji, lub Południowej Ameryki, by wskazać tylko na najbardziej liczne społeczności i ich przedstawicieli, z jakimi mieliśmy okazję się zetknąć.
      W każdej z nich są ludzie tacy i tacy, lepsi i gorsi, bardziej światli i mający ograniczony horyzont patrzenia. I tutaj wynoszenie rasy białej, nad inne, jest przykładem właśnie kompletnej niewiedzy i nieznajomości realiów.
      Nie ma takiej cechy antropologicznej, która wyróżniła by jednych nad drugimi – wszędzie występuje ta sama mieszanka ludzka.
      Tak dla przypomnienia – kultura chińska jest o kilka tysięcy lat starsza od grecko-łacińskiej, z której pochodzenia czerpiemy i jesteśmy dumni.

      A teraz już osobiste przykłady. Gdy pierwszy raz byłem w USA, w 1976r. na 10-cio tygodniowym szkoleniu k/San Francisco, moim szefem był Stan, Murzyn, jako jeden z nielicznych wśród dużej grupy współpracowników, mający wyższe wykształcenie i o głowę przerastający wiedzą wielu podległych mu rdzennych Amerykanów.
      W parę miesięcy po zakończeniu mego pobytu, Stan awansował na Dystrykt Managera, mając pod sobą ośrodki w kilku stanach Zachodniego Wybrzeża.
      Już w czasie kontraktu z KVL i potem na własnym rozrachunku, pracowałem z Chińczykami, Arabami, Hindusami, Filipińczykami i przedstawicielami jeszcze kilku nacji i ras. A z Amerykanami i innymi białymi przecież też pracowałem na co dzień. I tak jak napisałem wyżej- byli tacy i tacy, jedni lepsi, drudzy gorsi, a inni w ogóle budzili zdziwienie, ze zostali zatrudnieni w tej branży. To, że my, jako polska grupa, można tak powiedzieć „trzymaliśmy poziom”, to przede wszystkim dobór osób, które były ściągane z Polski do pracy. Nie był to nikt „z ulicy”, a wszyscy wykształceni i na wysokim poziomie zawodowym. I to nas wyróżniało. W dodatku nie rywalizowaliśmy pomiędzy sobą, a przeciwnie nie raz wspomagaliśmy się wzajemnie, nie tylko zawodowo. Przez co i nas czasami określano, trochę żartobliwie, a trochę zazdrośnie, „polską mafią”
      I myślę, że wszystko, co chciałem na ten temat powiedzieć. Może jeszcze na koniec drobna uwaga – nie wyrażajmy kategorycznych stanowisk, bo one często są błędne już z założenia.
      Pozdrawiam Wszystkich serdecznie
      Wojtek
      Ps. A z dzisiejszej dyskusji o twierdzeniach matematycznych wynika, jak łatwo dać się zwieść sofizmatom

      1. Dziękuję Wojtku!
        Wiedz, że nie ty jeden tak myślisz. Ja również mógłbym podać wiele przykładów wspaniałych ludzi o innym kolorze skóry niż moja którzy pomogli mi, byli lub są moimi przyjaciółmi, są super inteligentni, życzliwi i ogólnie fajni. Mógłbym podać przykłady negatywne, i to raczej wśród 'bialych’. Ludzie są różni lepsi i gorsi, i nie ma to nic wspólnego z rasą.
        Darek

        1. W pelni sie zgadzam. Znam swietnych ludzi i informatykow roznych ode mnie. Swietni takze kumple. Nawet nie chce mi sie mowic o cechach wygladu zewnetrzengo, bo to po prostu nie ma sensu. Robimy sobie co najwyzej jaja z naszych roznic i sie smiejemy razem.

          Jednak jest jeden motyw, na ktory warto zwrocic uwage i nie dotyczy rasy tylko kulturowych zachowan zwiazanych z miejscem, z ktorego pochodzimy (my to tez mamy z Polski). Jesli w kraju panuje pewien system i przyzwyczajenia to warto zobaczyc jak to sie odbija na pracy i wykonywaniu zadan. Pomijajac fakt rasowy i dla uproszczenia powiem, ze przez kilka lat prowadzilem grupe Rosjan i Ukraincow. Swietni ludzie i specjalisci w informatyce, ale musialem szefowi Hindusowi wytlumaczyc, ze jego metody rozmowy z nimi nie beda mialy efektu i zeby mi zostawil sposob zalatwiania spraw z nimi. Slowianie sie latwiej zrozumieja. I mialem racje w tej sprawie.

          Pozdrawiam

          1. Zgadzam sie z Maćkiem, że kultura w której sie wychowaliśmy determinuje nasze zrozumienie świata.
            W mojej karierze zawodowej miałem szefów: Polaków, Rosjanin, Amerykanów i Hindusów.
            Najgorzej mi się współpracowało z Hindusami.
            Nawet kolega Hindus, który był na podobnym stanowisku co ja potrafił mi powiedzieć w prost „masz robić tak jak ci mówię i nie wolno ci robić, żadnej analizy”. Na pytanie po co te zmiany zawsze dostawałem tą samą odpowiedz.

            Moja koleżanka programistka Hinduska powiedziała, że wywodzi się z kasty zarządzającej. Z założenia nie akceptowała żadnych negatywnych uwag w ramach „code review”.

            Teraz jestem w projekcie z Ukraińcami i Amerykanami. Różnica jest drastyczna. Wszyscy są zadowoleni ze współpracy.
            Pozdrawiam
            Olgierd

  3. Roman, nie ma powodu do przepraszania. Ja też pracowałem z Hindusami i różnie to bywało. Na ogół, moja wiedza i doświadczenie było istotnie większe. To dobrzy rzemieślnicy. Pamiętaj, że teraz Hindusi muszą czekać 12 lat na green karte. Ja miałem obywatelstwo po 7miu latach. 80-90 to były inne czasy. Teraz jest outsourcing i „byle tanio”. Hindusi są definitywnie tani. Jak by nie było, to opinia emeryta.
    Jurek
    JD

  4. Tak pamietam ten komputer z Politechniki Warszawskiej. Robilem karty dziurkowane do projektu by go wprowadzic w Fortranie (potem mielismy te “maszyny do pisania” zamiast monitora w gmachu glownym).
    Pamietam tez ze robilem projekt konika przesuwajacego sie po szachownicy dowolnie zdefiniowanych rozmiarow. Skonczylo sie tym, ze dostalem pater noster od Wydzialu Elektroniki (w tym czasie) za naduzwanie czasu na tej Odrze, gdy podalem zbyt duzy rozmiar szachownicy i po pieciu godzinach pracy wywalono moj projekt. Potem ktos mi pozyczyl ZX Spectrum do domu. Przepisalem program w Basicu i puscilem na dobe az wywalil wyniki. Bylo taniej i nikt mi nie gadal nad glowa. Potem juz przyszla Mera na wydzial a jeszcze pozniej 286 do pracowni do projektow minimalizacji ukladow logicznych roznymi metodami i Odra poszla w zapomnienie.

    No ale wielu z nas pewnie pamieta jak sie na tej Odrze szykowalo w Cobolu CICS-ie by przyjechac tutaj. To tez mnie nie ominelo. Zrobilo sie te kursy a potem pierwsza praca w Stanach przez Kashickego byla na OS/2, Windows NT i AIX w C i C++ (a to bylo na studiach po Fortranie i Pascalu).

    Takie tam refleksje.

    Pozdrawiam,
    Maciek

  5. W Poznaniu miałem tylko jeden semestr na Odrze potem ją złomowali.
    Ciagle się zawieszała i trzeba było ją resetować co 10 minut.
    Pierwsza pracę jako programista dostałem w Invest-Bank. Napisaliśmy cały system bankowy w DataFlex na DOS-ie. Chodził wyjątkowo dobrze i praktycznie nie miał żadnych ograniczeń. Widzę, że nadal pisze się systemy w tym języku.
    Pamiętam, że jedna programista zaczynała zawsze nowy plik od deklarowania równo 250 zmienny w postaci X01, X02 …. X250. Potem w tym samym pliku, używała wybrane zmienne. Łatwiej było napisać ten program od nowa niż go zrozumieć.

    W USA pierwszą pracę dostałem jako programista w C++ na Manhattanie. po 6 latach całkowicie odechciało mi się pisać w tym języku. Miałem wrażenie że sam język generuje więcej problemów niż je rozwiązuje. Czasami szukałem wycieków pamięci w jednej bibliotece przez dwa tygodnie.

    Teraz pisze w C# i TypeScript w dużym funduszu inwestycyjnym. Wygląda to trochę lepiej z technologicznego punktu widzenia, ale organizacja oczekuje więcej niemożliwych rzeczy do zrobienia.

    Pozdrawiam
    Olgierd z Chicago

Możliwość komentowania została wyłączona.